Policjanci ostrzegają - czytajmy umowy!
W ostatnich tygodniach sporo zwłaszcza starszych ludzi zgłasza się do Komendy Miejskiej Policji w Koninie z doniesieniem, że zostali oszukani. Tymczasem okazuje się, że... nie czytamy umów, które są podsuwane do podpisu.
Scenariusz zawsze wygląda podobnie. Dzwoni przedstawiciel firmy telekomunikacyjnej o nazwie do złudzenia przypominającej tę najpopularniejszą. Oferuje obniżenie abonamentu, dodanie bezpłatnych minut i w ogóle same „plusy”. Pomija oczywiście szczegóły takie jak fakt, że niższy abonament obowiązuje tylko przez dwa miesiące, czy inne niekorzystne dla klientów zapisy. Zdarzają się nawet telemarketerzy, którzy przekonują, że dzwonią z innej bardziej znanej firmy, a wszystko po to, aby tylko namówić do podpisania nowej umowy.
Przyjeżdża kurier, który oczywiście zawsze się spieszy i nie ma czasu, aby odbiorca mógł spokojnie przeczytać umowę, więc każdy podpisuje bez zapoznania się ze szczegółowymi warunkami. Przez pierwszych kilka tygodni wszystko wydaje się być w porządku. Potem nagle wzrasta abonament albo okazuje się, że darmowe minuty są, ale w nocy.
Zupełnie nieświadomi konsekwencji ludzie zrywają umowę. Zgodnie z zapisami w niej zawartymi mogą to zrobić, ale muszą uiścić opłatę w wysokości blisko 500 zł. Nierzadko zdarza się również, że dodatkową karę otrzymuje się od poprzedniego operatora za przedterminowe zerwanie umowy z nim zawartej.
To wszystko niemal w świetle prawa. Pokrzywdzony będzie się bronił, że został okłamany przez proponującego przez telefon nową umowę, a udowodnienie winy temu drugiemu może okazać się niemożliwe. Jak uniknąć tych wszystkich nieprzyjemności? Trzeba absolutnie koniecznie czytać umowę przed podpisaniem. Jeżeli nie jesteśmy biegli w ofertach operatorów, to można poprosić kogoś młodszego z rodziny o pomoc w wyborze. Można też pytać o szczegóły dzwoniącą osobę, czyli imię i nazwisko, nazwę i adres firmy, z której dzwoni – jeżeli dzwoni ze złymi zamiarami, to może zrezygnować wobec tylu pytań o jego identyfikację.